Ostatnio wiele tekstów napotykam na łamach internetu właśnie o tematyce dotyczącej samotnych wyjazdów w góry. I to co mogę stwierdzić to to, że niestety większość z nich z pewnością nie jest pisana ku czci „solowych wyjazdów”.
„Narażanie życia. Nieodpowiedzialność. Samolubstwo.” To tylko niektóre określenia jakie słyszę pod adresem samotnych wypadów w góry.
Co trochę mnie dziwi, bo gdy spojrzę na swoje doświadczenia z solo wyjazdów, w porównaniu do wyjazdów w grupie, muszę stwierdzić, że te w pierwszym samotnym wariancie u mnie wypadają znacznie lepiej.
A mam powody do porównań, ponieważ zorganizowałam w swoim dotychczasowym górskim życiu kilkanaście wypraw w zespołach, czy też grupach wszelakich: czysto damskich, męsko mieszanych, w trójkącie i w parze, aż po wyjazdy całkowicie w pojedynkę.
Kaukaz, Andy, czy też Himalaje, to tylko niektóre kierunki, gdzie postanowiłam wyjechać samodzielnie. Zdarzało mi się spędzać dużo samotnych godzin także wysoko w górach, bo aż na wysokości ponad 6 000 m n.p.m.
Tak więc samotny charakter wyjazdów nie jest mi obcy. I mimo, że go lubię, a wręcz uwielbiam, to dzisiaj postaram się przedstawić na łamach bloga po trzy kluczowe kwestie za i przeciw wariantowi samotnego „podróżowania”, żeby było sprawiedliwie.
A więc do dzieła!
Najpierw plusy
Na początek plusy i to nie tylko ze względu na fakt, że wypisanie pozytywnych aspektów samotnego wyjazdu przychodzi mi najprościej.
Oczywiście plusy mogłabym mnożyć na potęgę, ale nie oto chodzi. Zdecydowanie chciałabym podkreślić, że decyzja o wyjeździe w pojedynkę, nie musi być szaleńczym gestem desperacji z powodu braku znalezienia odpowiedniego towarzysza, a zdecydowanie świadomym wyborem.
Poza tym jakikolwiek wariant byśmy nie wybrali, solo czy w grupie, to zawsze będziemy mieć do dyspozycji zarówno masę plusów takiego wyjazdu, jak i ogrom napotkanych po drodze ograniczeń.
Statystyka wypadków
Zawsze gdy ktoś próbuje mi uzmysłowić „skalę” niebezpieczeństw, czyhających na mnie podczas samotnych wypraw, odpowiadam na jego zarzuty jednym statystycznym wnioskiem.
Jakie jest prawdopodobieństwo wystąpienia zdarzenia losowego podczas wyjazdu, którego uczestnikiem jest jedna osoba, a ile wynosi to prawdopodobieństwo, gdy w wyprawie biorą udział dwie osoby?
Oczywiście to tylko czysta statystyka, która bywa bezwzględna, no ale nie da się ukryć, że im więcej członków wyprawy tym większe prawdopodobieństwo, że coś się stanie, coś nie wypali lub nie zadziała.
Teoretycznie, bo jak wiemy w życiu różnie bywa.
Jedno jest pewne, podróżując samemu jesteśmy lepiej zorganizowani, ogarnięci. Podczas wyjazdu jesteśmy wstanie bardziej skupić się na „tu i teraz”. Baczniej obserwujemy to co się wokół nas dzieje, nie tracąc przy tym czujności. Jesteśmy bardziej uważni i skoncentrowani, co ma doskonałe przełożenie na podejmowane przez nas decyzje.
W grupie dzielimy zadania na poszczególnych członków zespołu. W teorii, bo w praktyce każdy z nas wie jak to jest w zespołach bez lidera. Jest większe rozproszenie. A co za tym większe niezadowolenie. Poza tym dochodzi do tak zwanego „pozornego” spychania zadań na drugiego członka zespołu i dobrze znane „jakoś to będzie”, bo w końcu w grupie zawsze coś się wymyśli.
Słynne, co dwie głowy to nie jedna. Chociaż o tym też jeszcze będzie.
Wolność i swoboda
Nie da się ukryć, że samotny charakter wyprawy daje ogromne poczucie wolności. I to pod każdym aspektem wyprawy.
Chodzisz gdzie chcesz, jadasz co chcesz, zwiedzasz to co chcesz. Nie musisz z nikim się dogadywać, uzgadniać, iść na kompromisy.
Czyż to nie cudowne.
Lżejszy bagaż
To mój ulubiony plus wyjazdów solowych.
Zawsze, gdy ktoś proponuje mi wspólny wyjazd, to przed oczyma mam ogromny dwu osobowy namiot o wadze ponad 3 kg na moich plecach. Wyobrażam sobie jak w pocie czoła, z bólem barków taszczę go na plecach gdzieś powyżej 5000 m n.p.m., czemu jednocześnie towarzyszy wiązanka przekleństw, o których znajomość nigdy bym siebie nie podejrzewała.
I właśnie taka wizja wyjazdu skutecznie odstrasza mnie od organizacji jakichkolwiek wyjazdów w grupie.
Dla mnie wyjazdy solo to przede wszystkim mniejszy bagaż, niewiele powyżej 10 kg z całym sprzętem biwakowym, ciuchami i jedzeniem. A co za tym idzie mniej dźwigania gdzieś wysoko w górach.
A ponieważ w większości swoich wyjazdów nie korzystam z transportu bagażu nawet podczas trekkingu, to nie ukrywam, że to jest dla mnie kwestia najważniejsza.
Osobiście, od dłuższego czasu stosuję pewną zasadę, która pozwala mi skutecznie podjąć decyzję czy jechać w góry samemu, czy w grupie. Brzmi ona następująco:
Czy naprawdę potrzebuję drugiej osoby oby wejść na tą górę?
I po zamiatane.
Minusy
No to teraz będzie mniej optymistycznie.
Czas na minusy samotnego podróżowania, bo przecież każdy kij ma dwa końce.
Licz tylko na siebie
Samotny wyjazd w góry to przede wszystkim brak możliwości wsparcia od drugiej osoby. Nie można o tym zapominać.
A zatem decydując się na wyjazd w pojedynkę, nie powinniśmy oczekiwać lub wymagać pomocy od kogokolwiek.
I nie ma co się rozpisywać. Wypadki chodzą po ludziach, nawet na nizinach. A co za tym idzie i w górach może nam się coś przydarzyć.
Wszystkiego nie przewidzisz. Ale decydując się na samotny wyjazd w góry musisz wziąć takie ryzyko na siebie.
Różne oblicza samotności
Samotność na trasie, samotność w drodze, samotność w górach i samotność w namiocie.
W przypadku samotnych wyjazdów trzeba liczyć się z różnymi obliczami samotności.
Trzeba się do niej przyzwyczaić, zaakceptować ją, a nawet się z nią zaprzyjaźnić.
Oczywiście nie każdy będzie wstanie znieść takie poczucie braku wsparcia i braku obecności drugiego człowieka. Stąd nie każdy zdecyduje się na taką formę wyjazdu.
Nic na siłę.
Co dwóch to nie jeden
To że w dwójkę zawsze raźniej, to bardziej niż pewne. O czym też pisałam wyżej.
Warto jednak podkreślić, że w samotności jesteśmy mocno „uwiązani” np. od naszego dużego bagaż. A tym samym nasza mobilność bywa mocno ograniczona. Do tego stopnia, że nawet opracowanie logistyki korzystania z pobliskiej toalety urasta do rangi wyprawy życia.
Może to wydaje się prozaiczne i nieco śmieszne, ale ta kwestia najczęściej doskwiera mi podczas moich samotnych wyjazdów.
Poza tym samo taszczenie 60 litrowego plecaka wszędzie ze sobą na pewno życia nie ułatwia.
•••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••
A ty co o tym myślisz?
Jakie są twoje plusy i minusy samotnych wyjazdów w góry?
Podziel się w komentarzach.
Zapraszam także do obserwacji mojego konta na Instagramie i Twitter, gdzie na bieżącą pokazuje wam co u mnie się dzieje oraz polubienia strony na Facebook’u, gdzie pojawia się więcej górskich wpisów.