Wyjazd na szczyt Ararat darzę wyjątkowym sentymentem.
Nie tylko dlatego, że udało mi się stanąć na tym przepięknym wulkanie.
Ale chyba bardziej ze względu na fakt, iż to właśnie od wyjazdu na szczyt Ararat rozpoczęła się moja prawdziwa górska przygoda.
To był mój pierwszy wyjazd, na który zdecydowałam się pojechać sama. No może nie tak do końca, bo jednak korzystałam na miejscu z agencji Ararattrek, którą oczywiście polecam.
Jednak wtedy, w 2014 roku po zejściu ze szczytu Ararat postanowiłam, że chcę w góry jeździć sama z jak najmniejszym wsparciem.
I mimo, że podczas moich wyjazdów częściej zdarzało mi się zawracać spod szczytu, to nie żałuję, ani jednej minuty spędzonej w taki sposób w górach.
Poza tym 2014 rok na Araracie, a potem 2015 rok na Elbrusie pokazał mi również to, że potrafię świetnie dopinać wyjazdy. Że szybko się asymiluję wśród ludzi różnych kultur i religii oraz niejednokrotnie bez znajomości języka.
Potrafię też samodzielnie ogarnąć wszystko co dotyczy się wyjazdów góry. W tym całą logistykę, transport, jedzenie, noclegi, zezwolenia itp. A potem zarzucić plecak i bez wsparcia dotaszczyć go w górę. No i najważniejsze zakładać obozy, przygotowywać posiłki i jak trzeba topić śnieg na wodę. To był wspaniały czas.
Ale żeby nie było tak różowo, to wyprawa na Ararat pokazała mi także, jakie mam braki sprzętowe i ile jeszcze muszę się nauczyć o górach w tym zakresie.
I właśnie o tym chciałabym trochę więcej napisać w tym poście.
Nie tylko o tym co zabrać na szczyt Ararat, ale także o moich błędach i pomyłkach sprzętowych. Które mimo tego, że odnoszę tylko do szczytu Ararat, to jednak mogą zdarzyć się na każdym szczycie.
Zanim przejdę do konkretów, to chciałabym wspomnieć, że gotową pełną listę sprzętu jaką ja zabrałam ze sobą wybierając się na szczyt Ararat można pobrać tutaj.
Jak się ubrać na szczyt Ararat?
Odpowiedź może być tylko jedna. Na cebulę.
Przyznaję, że jak za każdym razem piszę post na temat ubrań jakie warto zabrać na konkretny szczyt to przed oczami mam swój plecak i rzeczy które niemal te same za każdym razem zabieram ze sobą na wyjazd.
Z resztą sami możecie to sprawdzić w każdej liście rzeczy do zabrania w góry, którą wam udostępniłam dotychczas.
Z niewielkimi różnicami tak naprawdę obejmuje ona te same ubrania i rzeczy.
Co świadczy o tym, że po prostu one się u mnie doskonale sprawdzają w górach oraz że są niezniszczalne.
Może nie wszystkie, ale zdecydowana większość.
Zatem jak się ubrać wybierając się na szczyt Ararat?
U mnie standardowo to była oprócz bielizny koszulka oddychająca z długim rękawem. Nigdy nie noszę w górach, poza tymi w Polsce, koszulek z krótkim rękawem.
Na koszulkę zakładałam cieplejszą rozpinaną bluzę. Następnie polar i kurtę z membraną. Cienką i lekką, ale za to chroniącą przed wiatrem.
Na dolne partie ciała zazwyczaj zakładam same spodnie. Bez kalesonów. Nie znoszę rajtuz, rajstop i kalesonów, stąd zakładam je jedynie w namiocie do spania i podczas wyjścia do szczytu.
Wtedy zazwyczaj śpię lub jestem tak skoncentrowana na szczycie, że nie myślę o tych wrednych kalesonach lub w ogóle mi one jakoś nie przeszkadzając. Po prostu ta kwestia schodzi na dalszy plan.
Taki sposób ubierania jest dość wygodny i elastyczny. Gdy nam cieplej po prostu zdejmujemy jedną warstwę ubrań, a gdy nam chłodniej to zakładamy kolejną. Cała filozofia.
Ale co z butami?
Co do butów to wybierając się na szczyt Ararat warto zaopatrzyć się w cieplejsze obuwie. U mnie na takich wysokościach dobrze sprawdzają się buty Zamberland Eiger. Posiadam starszy model.
Mimo, że jednak dość mocno odczuwam w tych budach zimno w palcach, to jednak jak dla mnie te buty są bardzo wygodne. Wysoki, za kostkę overboot powoduje, że nie muszę zakładać żadnych ochraniaczy.
But posiada zintegrowany botek wewnętrzny i podwójny system wiązań. Wewnętrzny na sznurówkę i zewnętrzny na plastikowy zasuwak. Który przy nocnym wyjściu do szczytu na mrozie sprawia mi nieco kłopotu przy zakładaniu. Jest oporny i ciężko się zasuwa.
Za to buty posiadają bardzo sztywną podeszwę i dzięki temu idealnie leżą na nich raki automatyczne. Nawet bez dodatkowego paskowego zapięcia.
Niestety są także minusy takiej podeszwy, ciężko się w takich butach porusza po terenie kamienistym.
No ale coś za coś. Poza tym podejście do wyższego obozu na szczycie Ararat nie jest uciążliwe technicznie. Dzięki temu mimo sztywnej podeszwy buty dają radę.
Moje buty są też sporo za duże na mnie, stąd bez problemu zakładam do nich dwie pary skarpet. Najczęściej są to skarpety trekkingowe, cieńsze i na nie grubsze i wyższe skarpety wełniane.
Mimo tylu par skarpet moje palce w bucie mają dość sporo luzu, co jest dość ważne przy sporym mrozie.
Na koniec kilka słów o rękawiczkach i pozostałych ubraniowych drobiazgach.
Oczywiście na Araracie przyda się ciepłą czapka i rękawiczki.
Polecam zabrać ze sobą cieńsze rękawiczki przydatne przy podejściach nawet w słońcu oraz znacznie cieplejsze w momencie wejścia na szczyt.
Przyznaję, że jestem zmarzluchem i niestety mam dość słabe krążenie, więc kwestia rękawic w górach jest u mnie kluczowa.
Zazwyczaj w góry wożę nawet cztery pary rękawic, co i tak mi w niczym nie pomaga, bo nadal przy mrozie momentalnie odmrażam sobie palce u rąk.
Znalazłam na to jednak sposób chemiczne ogrzewacze. W moim przypadku są zbawieniem.
Sprzęt Ararat – sprzęt biwakowy
Przy sprzęcie biwakowym jaki spakowałam ze sobą na szczyt Ararat popełniłam najwięcej błędów.
Po pierwsze zabrałam za duży plecak.
Jeśli już czytaliście wcześniej moje posty to wiecie, że najczęściej jeżdżę w góry z jednym plecakiem.
Jest to dla mnie po prostu wygodne. Ponieważ zazwyczaj rzeczy noszę na własnych plecach, stąd ciężko było by mi poruszać się w górach z dwoma plecakami.
Oczywiście zdarzają się wyjątki, kiedy wiem, że będę korzystać z agencji lokalnej i wtedy zabieram ze sobą dwa plecaki, jednaka tym razem, wybierając się na szczyt Ararat, zabrałam jeden. I to jeszcze jaki.
Ogromny wyprawowy plecak o pojemności 80 litrów z kominem do 20 litrów.
Sama jestem dzisiaj w szoku, że zabrałam ze sobą na szczyt który ma niewiele ponad 5 000 m n.p.m. taki wielki wór.
Ale do rzeczy.
Znane górskie przysłowie mówi, że im większy plecak zabierasz tym więcej gratów do niego spakujesz. Niekoniecznie potrzebnych. I to jest prawda.
Mój plecak był wypchany po sam komin nie wiadomo czym. A jego waga lekko wynosiła ze 20 kg. Kolejny szok.
Tak dla przykładu. Dzisiaj swój cały sprzęt biwakowy, ubrania i jedzenie na samotny wyjazd w góry zdecydowanie wyższe jestem wstanie spakować w 60 litrowy plecak z kominem. Daje mi to wagę max 15 kg. Najczęściej jest to 13 kg.
W sumie to dzięki właśnie mojej wyprawie na szczyt Ararat przekonałam się na własnej skórze jak ważny jest plecak. Jego pojemność i waga.
Oczywiście jako uparty babsztyl, mimo chęci pomocy ze strony męskiej części wyprawy, dotargałam ten wielki wór do obozu. Niestety doprowadziłam swój organizm do skrajnego wycieńczeni, do tego stopnia, iż następnego dnia miałam dość ostre objawy choroby wysokościowej.
To była nauczka na całe życie. Dosłownie.
Drugim błędem jaki popełniłam podczas wyjazdu na szczyt Ararat był zbyt duży namiot.
Zabrałam ze sobą namiot Khumbu Marabuta.
Swoją drogą świetny namiot, który doskonale sprawdza się w wietrznych warunkach, bo jest ciążki.
No właśnie mój namiot to była dość spora dwójka.
Ten namiot jest naprawdę bardzo pojemny i komfortowy. W Andach spaliśmy w nim w dwie osoby z plecakami i całym sprzętem. I mimo tego zagracenia bez problemu dało się w nim przygotowywać posiłki i nie zwariować przy załamaniu pogody.
Owszem ten namiot jest idealnym rozwiązaniem dla dwóch osób, ale nie jednej.
Waży jakieś 3,5 kg, co zdecydowanie jest za dużą wagą sprzętu, patrząc na fakt, że będzie w nim spała tylko jedna osoba.
No i co najważniejsze w noc przy zachowaniu tak sporych wolnych przestrzeni w namiocie było mi strasznie zimno.
I znów na własnej skórze przekonałam się, że jeśli chcę jeździć w góry sama to bez mniejszego namiotu, który będzie zdecydowanie lżejszy się nie obejdzie.
Skutkiem tego był mój nowy nabytek po powrocie, przed kolejnym wyjazdem na Elbrus.
Kupiłam wtedy mały i ultra lekki namiot MSR z przeznaczeniem dla jednej osoby. Zakup strzał dziesiątkę. To był namiot, który sprawdzał mi się na każdym wyjeździe.
Waży 1 kg i zajmuje niewiele miejsca w plecaku. Dawał radę nawet a Andach przy silnym wietrze na 6 000 m n.p.m. Bardzo go lubiłam.
Niestety przez te 5 lat wyjazdów nieco go styrałam i dzisiaj praktycznie jest już bezużyteczny.
To w sumie jest jedyna moja górska rzecz, która mi się zniszczyła podczas moich dotychczasowych wyjazdów w góry.
Jeśli chodzi o śpiwór to ja na szczyt Ararat zabrałam swojego puchowego Cumulusa.
Odkąd go mam czyli od 2012 roku zabieram go ze sobą praktycznie na każdy wyjazd. Jedynie inny śpiwór zabrałam na Fuji do Japonii. Ale o tym to już innym razem.
Sprzęt Ararat – co jeszcze warto zabrać
Na pewno warto przed wyjazdem rozeznać się w kwest dostępności kartuszy zakręcanych już na miejscu.
Kiedy ja byłam na szczycie Ararat, czyli w 2014 roku, korzystałam ze zintegrowanych kartuszy z butlą gazową.
Inni uczestnicy gotowali na palnikach benzynowych.
I myślę, że to jest najlepsze rozwiązanie.
Ale warto jeszcze tą kwestię ustalić, bo może coś się zmieniło od tamtego czasu.
Natomiast jeżeli chodzi osprzęt wspinaczkowy. To polecam ze sobą zabrać raki.
Co prawda pokrywa śnieżna na Araracie występuje wysoko pod samym szczytem i nie ma tak żadnych lodowych trudności do pokonania po drodze, to jednak wygodniej się idzie po lodowcu w rakach.
Bynajmniej ja tak wolę.
Reszta sprzętu typowo wspinaczkowego jest mniej przydatna. Nie ma też potrzeby wiązania się i asekuracji lotnej.
Oczywiście przyda się dobra czołówka, okulary lodowe i kijki trekkingowe.
Ale o tym to już pewnie każdy wie.
Więcej o szczycie Ararat
Jeżeli temat szczytu Ararat bardzo was interesuje i chcielibyście więcej dowiedzieć się o organizacji wyjazdu na tą górę to polecam inne artykułu na mojej stronie, które znajdziecie tutaj.
Przypominam, że moją listę rzeczy, które zabrałam na szczyt Ararat znajdziecie tutaj.
Mam nadzieję, że kwestię sprzętu na szczyt Ararat już wyczerpałam niniejszym postem, jednak gdyby jeszcze były jakieś pytania dotyczące samego już wyjazdu na szczyt Ararat to zapraszam do kontaktu.
Tradycyjnie w kwestiach różnych pytań zapraszam do kontaktu poprzez maila kontak@magdalenaboczek.com.
Zapraszam także do obserwacji mojego konta na Instagramie i Twitter, gdzie na bieżącą pokazuje wam co u mnie się dzieje oraz polubienia strony na Facebook’u, gdzie pojawia się więcej górskich wpisów.
Z górskimi pozdrowieniami
.
.
Opis fotografii:
Zdjęcie 1 – Szczyt Ararat
Zdjęcie 2 – Widok na obóz I na szczycie Ararat