Jaki zabrać sprzęt w szczyt Stok Kangri?
W co się ubrać? W czym spać? I co jeść?
Tak w dość sporym uproszczeniu, ponieważ dzisiejszy post, mimo dość konkretnego tematu, jakim jest rodzaj sprzętu jaki warto wciąć ze sobą wybierając się na szczyt Stok Kangri, ma trochę ogólny charakter.
A to za sprawą tego, że:
-
sprzęt, który zabieram ze sobą na szczyty powyżej 6 000 m n.p.m. stosunkowo nie różni się od siebie i zawsze jest taki sam,
-
często też dostaję pytania odnośnie niektórych kwestii sprzętu, np. zakupu gazu lub wypożyczenia części rzeczy na miejscu,
-
chciałabym przybliżyć wam mój sposób ubierania się w górach, a na łamach bloga jeszcze nie miałam ku temu okazji.
Tak więc dzisiaj zdecydowanie ogólnie o wyprawach wysokogórskich z elementami szczegółowości i naciskiem na te rzeczy, na które warto, naprawdę, warto zwrócić uwagę jadąc na szczyt Stok Kangri.
Mam nadzieję, że temat się spodoba.
A jeśli ktoś jeszcze nie ma, nie widział, a jest ciekawy, to na końcu posta zamieszczam link do strony. Tam można pobrać szczegółową listę mojego sprzętu, który zabieram na szczyty powyżej 6 000 m n.p.m.
Sprzęt na Stok Kangri – kuchenka gazowa
Co prawda więcej o kuchenka turystycznych już było ostatnimi czasy tutaj, dlatego dzisiaj bardzo konkretnie.
Czy można dostać gaz w kartuszach w Leh? I gdzie go kupić?
Odpowiadając na pierwsze pytanie. Tak można.
Odpowiadając na drugie pytanie. Choćby w jednym z dostępnych sklepów ze sprzętem turystycznym.
A takie są. Głównie skoncentrowane w samym centrum Leh przy ulicy Główny Bazar i Main Bazar. Warto też pospacerować, przy okazji także i turystycznie, przyległymi mniejszymi uliczkami, gdzie także można spotkać sklepy ze sprzętem górskim.
Same sklepy turystyczne są dość dobrze wyposażone. Asortymentu do wyboru do koloru. Od ubrań, naczyń, jedzenia, map, nawigacji, butów, plecaków, aż po wszelaki sprzęt biwakowy.
Każdy wybierze coś dla siebie i czego akurat potrzebuje.
Dostępne w Indiach kartusze z gazem mają zakręcany gwint i nie odbiegają od tych sprzedawanych w Polsce.
Ich cena też jest zbliżona do tych dostępnych w Polsce.
Gdyby jednak był jakiś problem z zakupem kartuszy z gazem na miejscu w Leh, to można zaplanować ich zakup jeszcze w New Delhi, Wymaga to jednak wcześniejszego rozeznania lokalizacji sklepów turystycznych.
Można też podpytać o kupno kartuszy z gazem którąś z lokalnych agencji trekkingowych w samym Leh.
A jeśli, zdarzy wam się taka dość nietypowa sytuacja jak mi, którą opisałam tutaj, to nie ma co wpadać w panikę i się przejmować.
Podczas podejścia do base campu pod Stok Kangri, jak i w samym BC w sezonie można zakupić wrzątek, którego cena też nie jest szczególnie zaporowa.
W wersji dla opornych, można w ogóle nie przejmować się żadnym gotowaniem w górach i korzystać jedynie ze sprzedawanych gotowych posiłków i napoi w bazie. Wersja dość ekstremalna, bo jedzenie pozostawia wiele do życzenia, ale jak najbardziej możliwa.
Jak widać w Indiach głód nam nie grozi i gazu też jest pod dostatkiem. Pół żartem oczywiście.
Sprzęt na Stok Kangri – co założyć na siebie
Jaki jeszcze sprzęt warto zabrać ze sobą wybierając się na Stok Kangri?
Z pewnością coś do ubrania. Ale teraz już na poważnie.
To że jestem zwolennikiem ubierania się w góry na tzw. cebulę, też zdążyłam wam na łamach bloga kiedyś napisać.
W praktyce wygląda to tak, że zakładam na siebie od trzech do czterech warstw. Każda z nich oczywiście jest dostosowana do wysokości i aktualnych warunków pogodowych.
Taki system ubierania pozwala mi na pewną elastyczność, gdy nagle zrobi się zimniej lub wyjdzie mocniejsze słońce w południe.
Ponadto, kto chodzi po górach ten wie, że przy każdym kilkugodzinnym podejściu jest już tak gorąco, że z miłą chęcią człowiek porozbierałby się do przysłowiowego rosołu.
Jak dokładnie wygląda to co na siebie zakładam?
I warstwa, to głównie bielizna, spodnie długie i podkoszulek termoaktywny z długim rękawem. Zdarza mi się przy zimniejszych dniach zakładać na to cieplejszą bluzę oraz na dłonie cieńsze rękawiczki.
I tutaj wskazówka. Rękawiczki w Andach, to całkowity must have. Powyżej 4300 m n.p.m. słońce tak mocno operuje, że bez rękawic spokojnie po jednym dniu można nieźle spalić sobie skórę dłoni.
Zawsze gdy jestem w górach w ciągu dnia zakładam coś z dłuższym rękawem, dłuższymi nogawkami i właśnie cienkie rękawiczki.
Na głowę oczywiście chustka buffa, która chroni moją głowę od słońca i włosy przed kurzem.
To ważne, bo wybierając na przykład się pod szczyt Aconcagua o myciu głowy można praktycznie zapomnieć.
U mnie rekord niemycia to ponad dwa tygodnie.
II warstwa, to wspomniana wcześniej cieńsza, acz ciepła bluza.
Gdy podczas podejścia, w ciągu dnia nagle zajdzie słońce i zrobi się chłodniej taka cieplejsza bluza doskonale się u mnie sprawdza.
Podobnie jak w trakcie licznych postoi na uzupełnienie wody i kalorii, gdzie spocone ubranie mocno przylega do ciała. Które nagle ochładza się pod wpływem wiatru. Dlatego też coś cieplejszego narzuconego na plecy chroni przed oziębieniem całego ciała.
Taką cieplejszą bluzę lubię też zakładać podczas chłodniejszych nocy w śpiworze, kiedy sama bielizna termiczna nie daje już takiej termo ochrony.
Czasem nawet śmieję się, że w tej bluzie opuszczam dom w drodze na lotnisku, gdy wylatuję i nosze na sobie przez cały pobyt w górach do momentu powrotu do domu.
I coś w tym musi być, bo moja bluzę wręcz uwielbiam i jestem na tyle z nią zżyta, iż sobie na dzień dzisiejszy nie wyobrażam naszego rozstania. Poza tym już takich bluz HiMountain nie szyje. Why?
III warstwa to dodatkowy ciepły i gruby polar. To także grubsze rękawiczki i cieplejsza czapka.
Nie lubię w górach zakładać softshelli i tym podobnych wildstopperów. Za to uwielbiam polary. Są dla mnie cieplejsze, a w namiocie idealnie spełniają rolę poduszki.
Polary dość długo utrzymują ciepło i lepiej grzeją, jak dla mnie są cieplejsze od swetrów puchowych.
Dodatkowo, co ważne na polar można założyć cienką kurtkę lub kurtkę puchową i nadal utrzymać odpowiedni poziom ciepła. Co w przypadku windstopperów się zupełnie nie sprawdza. A samo zakładanie kurtki puchowej na wiatroszczelny materiał zupełnie mija się z celem.
Poza tym to właśnie w samym polarze najczęściej poruszam się po base campach, a w godzinach wczesno porannych, kiedy słońce nie zdąży jeszcze pojawić się na horyzoncie, zakładam na siebie polar w drodze do wyższych obozów.
Co do czapki, to preferuję te wełniane, zdecydowanie cieplejsze. Moja górska czapka ma pobicie polarowe.
Rękawice też zdecydowanie wolę polarowe i grubsze. Jakoś nie mogę się do tych rzeczy z windstopperem przekonać.
IV warstwa to cienka kurtka przeciwdeszczowa lub kurtka puchowa.
Oczywiście kurtka przeciwdeszczowa nigdy nie będzie w 100 % chronić nas przed deszczem.
Moim zdaniem jedynie foliowy płaszcz ma takie właściwości. Kurtka plus mocny siarczysty deszcz, padający przez kilka godzin, musi skończyć się przemoknięciem wszystkiego do ostatniej nitki.
To samo dotyczy butów. O, o moich górskich butach muszę jeszcze post napisać.
Kurtka przeciwdeszczowa raczej służy mi jako kolejna warstwa izolacyjna, w chłodniejsze dni.
Natomiast kurtkę puchową zabieram, gdy wyjeżdżam na szczyty od wysokości 6000 m n.p.m. wzwyż.
Poza tym w drodze na szczyt zakładam także kalesony, czy jak ktoś woli legginsy termoaktywne i cieplejsze rękawice, takie puchowe.
I tyle z ubrań. Resztę stanowią dodatki typu skarpety, dodatkowa bielizna, bielizna do spania i chustki na głowę oraz osobne rzeczy do miasta, czyli cywilizacji.
Tak też wyglądał mój sposób ubierania podczas wyjazdu na Stok Kangri.
Sprzęt na Stok Kangri – wypożyczenie sprzętu
Wielokrotnie pytacie mnie o możliwość wypożyczenia sprzętu już na miejscu. I nie ma to znaczenia o jaką konkretnie górę chodzi i tak pytanie dość często się pojawia.
Nie ukrywam, iż osobiście zawsze jeżdżę ze swoim sprzętem, czy to biwakowym czy typowo wspinaczkowym. Włącznie z liną, przyrządami zjazdowymi, uprzężą, także pętlami, karabinkami i nawet ekspresy swoje zabieram. Oczywiście jeśli góra tego wymaga.
Przyznam się, że mam w swojej sprzętowej kolekcji nawet ósemke, jumara i ląże. Ten ostatni sprzęt to może i gdzieś w górach był, tylko nie ze mną, a raczej z moimi znajomymi.
Co do sprzętu, który można wypożyczyć, to jest to głownie sprzęt typu raki, czekan, liny oraz buty. Ale jest jedno ale.
Po pierwsze ten sprzęt najczęściej pamięta świetliste lata Himalaizmu.
W szczególności buty stanowią niezły skansen. Najczęściej plastikowe są idealnym przykładem minionej epoki. Kiedy na buty wysokogórskie mówiło się „skorupy” i już wiadomo dlaczego.
Nawet przez moment w mojej głowie pojawił się pomysł, aby wypożyczyć sobie takie buty i porobić w nich zdjęcia. Bo kto tam wie, kiedy nadarzy się druga taka szansa.
Po drugie wypożyczony sprzęt, a w szczególności liny i raki może być wadliwy. Nie wiemy kto i w jaki sposób z niego skorzystał.
Ważną rzeczą jest też sposób ich przechowywania i konserwacji. I co tu dużo się rozpisywać raki mogą najnormalniej w świcie być nie zaostrzone.
Co do zasady polecam zaopatrzyć się we własny sprzęt lub wypożyczyć jeszcze w Polsce z pewniejszego źródła.
Tym bardziej, że w przypadku szczytów typowo trekkingowych o niewielkich lub prawie zerowych trudnościach technicznych, ilość sprzętu do zabrania ze sobą jest mocno ograniczona. A więc i budżetu nie trzeba specjalnie nadwyrężać.
I już na zakończenie posta osoby zainteresowane tematem sprzętu jaki ja zabrałam na swój wyjazd na szczyt Stok Kangri zapraszam do zapoznania się z listą rzeczy, którą znajdziecie tutaj.
Z górskimi pozdrowieniami
PS. Śpieszę poinformować, że do końca tygodnia powinien być gotowy kolejny informator praktyczny, tym razem o jednej z Wysp Kanaryjskich – Teneryfie, z naciskiem na górski krajobraz wyspy. Tak więc bądźcie czujni.