Dziennik treningowy odc. 52

with Brak komentarzy

Napis Dziennik treningowy 52 i nogi biegacza

Było o ćwiczeniach, o bieganiu, to czas na dietę. Od prawie roku jestem na diecie.

Oczywiście bez przesady.

Zapewne dla większości z was dieta kojarzy się z procesem odchudzania, a dla mnie od roku stanowi sposób na poprawę wydolności organizmu, no i także samopoczucia.

A zatem jak wygląda ta moja dieta.

A tak na prawdę to jak wyglądała, bowiem, od października postanowiłam wprowadzić trochę modyfikacji w tym co dotychczas jem, a przede wszystkim pilnować udziału makroskładników w pożywieniu.

Dziennik treningowy odc. 52 – Udział kaloryczny

Trudno w moim dotychczasowym żywieniu mówić o udziale kalorycznym.

Owszem miałam ładnie wyliczony skład białek, węglowodanów i tłuszczy w diecie.

Jednak nigdy nie stosowałam go aż tak szczegółowo w swoich posiłkach co do grama.

Wszystko zawsze mierzyłam na oko. Co mi dotychczas wystarczało.

Liczba posiłków w ciągu dnia

Z początku chciałam spożywać pięć posiłków.

Jednak życie dość szybko zweryfikowało ten pomysł i tak pozostałam przy czterech pudełkach dziennie, co ostatecznie też zaczęło mnie męczyć, ponieważ tak na prawdę nie zawsze jest w pracy taka możliwość, aby z zegarkiem w ręku zjeść kolejny posiłek.

Dziennik treningowy odc. 52 – Ogólne zasady żywieniowe

Całość mojego dotychczasowego żywienia opiera się na kilku podstawowych założeniach.

Po pierwsze staram się jeść zdrowo, co jednym słowem oznacza wyeliminowanie produktów przetworzonych.

Oczywiście w granicach możliwości, bo nie zawsze to się uda w 100%.

Odstawiłam produkty na bazie pszenicy.

W praktyce to wygląda tak, że jak jestem u siebie to nie jadam bułeczek i jasnego makaronu.

Natomiast gdy jadę do rodziców, no cóż, ciężko mi ich odmówić, bo inaczej umarłabym tam z głodu.

W przypadku wyjazdów nie mam takiego problemu, bo z reguły mało tam jem. No ale to już temat na innego posta.

A co z cukrem? Ciężko mi go jak na razie odstawić.

Lubię słodzić herbatę i kawę, a więc jak na razie nie udało mi się go całkowicie pozbyć z diety. Ale staram się jak mogę.

Smażę na oleju kokosowym i spożywam mleko.

Nie mam problemów z trawieniem nabiału. Nie jestem też na niego uczulona. Dlatego ze spokojem mogę go jeść.

Co do oleju kokosowego. To jednak odkąd go używam, a używam od roku, to zauważyłam, że przy potrawach smażonych nie czuję, aby mój żołądek był obciążony. Co znacząco wpływa na mój komfort życia i samopoczucie.

To chyba tyle.

Z pewnością niewiele, no ale i tak dużo udało mi się zmienić w kwestii żywienia.

Na dzień dzisiejszy moja dieta lekko uległa zmianie.

Wprowadziłam m.in. element suplementacji, tuż przed wyjazdem w Himalaje, i jestem mega zaskoczona.

Oczywiście wypadało by z mojej strony opisać coś więcej na ten temat, jak i na temat odżywiania w okresach regeneracji oraz przed i w trakcie wypraw, no i zapewne niebawem to zrobię, tylko muszę solidnie się do tego przygotować.

Tymczasem żegnam i życzę

Zapraszam także do obserwacji mojego konta na Instagramie, gdzie na bieżącą pokazuje wam co u mnie się dzieje oraz polubienia strony na Facebook’u, gdzie pojawia się więcej górskich wpisów.


Moje zdjęcia z trenningów

Zaobserwuj Magdalena Boczek:

Mam na imię Magda. Swoją przygodę z górami rozpoczęłam ponad 10 lat temu. Od tego czasu brałam udział w kilkudziesięciu wyjazdach i wyprawach górskich w różne zakątki świata. Jeśli lubisz jeździć w góry tak jak ja i chcesz zorganizować swój własny wyjazd w góry wysokie? To jesteś we właściwym miejscu. Pomogę ci zorganizować każdą wyprawę górską!

Latest posts from