Bieg Mikołajkowy 2012

with Brak komentarzy

Bieg Mikołajkowy 2012

W sobotnie przedpołudnie. Mróz zacina. Śnieg posypuje. Ślisko na trasie. Marznie twarz i palce u dłoni.

Po starcie wyrywam się do przodu. Chyba zbyt przyciskam. Mijam trzeci kilometr. Zwalniam, a raczej ciągnę.

Raz pod górę, raz z górki. I tak w kółko. Wyraźnie nasza kobieca grupka się rozciąga na trasie, a w oddali widać już pierwszych biegaczy z pierwszej tury startowej. Widoki nie powalają, bo w kółko monotonia.

Okraszone śniegiem drzewa i … drzewa. Że też musiało od wczoraj tyle śniegu napadać.

Raz po raz napotykam przechodzących pieszych, spacerowiczów, nordikowców, narciarzy biegowych, kobiety z wózkami, nawet rowerzystów.

Przyspieszam.

Rozpoczyna się slalom między wolniejszymi zawodnikami. Biegnie mi się nawet nieźle.

To chyba półmetek. W takim tempie poniżej godziny to raczej nie będzie. Łapie mnie kolka. Zwalniam.

Kurcze. Zwalniam jeszcze bardziej. A jednak to ten czekoladowy mikołaj przed biegiem.

Powoli doganiają mnie pierwsi zawodnicy z męskiej grupy startowej. Mam wrażenie, że zwalniam jeszcze bardziej.

Spokojnie, spokojnie. Od czasu do czasu i ja kogoś mijam. Ale ślizgawka. Tracę motywację. Czyżbym tak słabła. Gdzie ten koniec?

W oddali widzę kibiców. Zakręt i ostatnia prosta. Daleko. Przyciskam. Rozpędzam się. Trzymaj tempo. Koniec.

Bieg Mikołajkowy 2012Przed startem

W oczekiwaniu na bieg tuż przed linią startu.

Jak wrócę do domu to nasmażę cebulki i sobie zrobię pierogi. – oznajmiam przeskakując z nogi na nogę, próbując się rozgrzać.
Na serio będziesz robić pierogi? – pyta zdziwiona Asia, wymachując energicznie ramionami.
No pewnie. Wyjmę z zamrażalnika worek, przetnę nożyczkami, wrzucę do wrzątku, 15 minut i gotowe. – uśmiecham się.
Ja myślałam, że będziesz je robić. – dziwi się Asia.
No co ty? Przecież wiesz, że ja nawet wrzątek potrafię przypalić. 

Po zawodach

W szatni w biurze zawodów.

A jednak mężczyzną to się takie fajne tyłeczki robią od biegania. – nagle oznajmia Asia, spoglądając z uśmiechem na twarzy w jednym kierunku.
Gdzie? – szybko odwracam głowę w tą samą stronę. A moim oczom ukazują się ogromne słoneczniki Van Gogha na męskich slipach. – O tym mówisz? – spoglądam wymownie na Asię.
A wiesz czego nie mogę najbardziej zboleć? – nagle i niespodziewanie zmienia temat.
No? – ciągnę zdziwiona.
Że sobie mój sąsiad przygruchał tą rudą, kurcze. – stwierdza dość poważnie, wyciągając z plecaka foliowy woreczek – Suszonki?
No widzisz. Wymienił nas na lepszy model. – oznajmiam, naciągając rękaw koszuli. – I kto by pomyślał. Tak się dobrze zapowiadało to nasze wspólne bieganie falenickie. Dobre to. Co to?
Suszone jabłka. O a to jest gruszka. Chcesz? – odpowiada, podając fragment suszonki – No jesteśmy dla niego za stare, w końcu on jest dopiero po pięćdziesiątce. 
Albo za szybkie. – przerywam, zagryzając owoc. – Pycha.


podpis

Zapraszam także do obserwacji mojego konta na Instagramie i Twitter, gdzie na bieżącą pokazuje wam co u mnie się dzieje oraz polubienia strony na Facebook’u, gdzie pojawia się więcej górskich wpisów.


Moje zdjęcia z zawodów

Zaobserwuj Magdalena Boczek:

Mam na imię Magda. Swoją przygodę z górami rozpoczęłam ponad 10 lat temu. Od tego czasu brałam udział w kilkudziesięciu wyjazdach i wyprawach górskich w różne zakątki świata. Jeśli lubisz jeździć w góry tak jak ja i chcesz zorganizować swój własny wyjazd w góry wysokie? To jesteś we właściwym miejscu. Pomogę ci zorganizować każdą wyprawę górską!

Latest posts from